Seksualność to temat, który dotyka każdego – bez względu na wiek, płeć, wyznanie czy przekonania. To nie tylko fizjologia, ale także emocje, relacje, granice, tożsamość i bezpieczeństwo. A mimo to w Polsce wciąż jest traktowana jak coś wstydliwego, niewygodnego, kontrowersyjnego. Edukacja seksualna w szkołach praktycznie nie istnieje lub ogranicza się do przekazywania treści biologicznych, bez kontekstu emocjonalnego, psychologicznego czy społecznego. W efekcie młodzi ludzie szukają wiedzy gdzie indziej – w internecie, wśród rówieśników, w mediach… i bardzo często w pornografii.
Czego nie uczymy?
W polskich szkołach edukacja seksualna najczęściej sprowadza się do lekcji wychowania do życia w rodzinie. Programy bywają przestarzałe, mocno ideologiczne, a nauczyciele – nieprzygotowani do prowadzenia otwartej rozmowy. Młodzież dowiaduje się, jak wygląda cykl miesiączkowy czy jak działa zapłodnienie, ale nie uczy się, czym jest zgoda, jak rozmawiać o granicach, jak dbać o przyjemność, czym różni się pożądanie od presji i co zrobić, gdy coś jest dla mnie niekomfortowe. Brakuje rozmowy o orientacjach, tożsamości, emocjach i odpowiedzialności.
W konsekwencji młodzi ludzie zostają z pytaniami, których nie mają gdzie zadać. A potrzeba wiedzy jest naturalna i silna – więc szukają jej tam, gdzie znajdą odpowiedzi… nawet jeśli są one zniekształcone.
Kiedy pornografia zastępuje rozmowę
Brak rzetelnej edukacji seksualnej sprawia, że wielu nastolatków pierwsze informacje o seksie czerpie z pornografii. A to tworzy bardzo niebezpieczne wyobrażenia. Pornografia nie pokazuje rzeczywistości – to scenariusz, reżyseria, gra aktorska. Seks przedstawiony w filmach pornograficznych nie ma wiele wspólnego z bliskością, komunikacją, autentycznością.
Mimo to właśnie takie obrazy kształtują wyobrażenia o tym, jak „powinien” wyglądać seks – szczególnie, gdy mowa o produkcjach mocno przerysowanych, gdzie nacisk kładziony jest na dominację, agresję czy skrajną uległość. Również polskie filmy porno, które w ostatnich latach stają się coraz bardziej dostępne online, nie różnią się zasadniczo od zagranicznych produkcji – opierają się na podobnych schematach, uproszczeniach i stereotypach. Gdy młody człowiek nie ma narzędzi, by te obrazy zinterpretować krytycznie, zaczyna je traktować jako wzór. Stąd już tylko krok do nieporozumień, presji, braku świadomości swoich i cudzych granic.
Co można zrobić inaczej?
Najważniejsze jest uświadomienie sobie, że edukacja seksualna nie polega na „uczeniu dzieci seksu”. Chodzi o wyposażenie ich w narzędzia, by mogli w dorosłości budować zdrowe relacje – oparte na zaufaniu, równości i wzajemnym szacunku. Chodzi o wiedzę o ciele, emocjach, odpowiedzialności i przyjemności. O prawo do powiedzenia „tak” i prawo do powiedzenia „nie”.
Rzetelna edukacja nie przyspiesza inicjacji seksualnej – wręcz przeciwnie. Z badań wynika, że młodzież lepiej poinformowana podejmuje decyzje bardziej świadomie, dba o siebie i innych, ma mniej lęków i mniej wstydu wokół własnej seksualności.
Rola dorosłych – nauczycieli, rodziców, specjalistów
Dzieci i młodzież potrzebują dorosłych, którzy nie będą się wzdrygać na słowo „seks”. Którzy odpowiedzą szczerze, zamiast zmieniać temat. Którzy pokażą, że seksualność to naturalna część życia – ani lepsza, ani gorsza, po prostu ludzka. Potrzebujemy edukatorów, którzy nie będą mówić z pozycji autorytetu, ale stworzą przestrzeń do rozmowy. I rodziców, którzy nie będą bać się przyznać: „Nie wiem wszystkiego, ale możemy się dowiedzieć razem”. Bo najgorsze, co można zrobić, to milczeć. Bo wtedy głos zabierze internet. A internet – jak wiemy – nie zawsze mówi prawdę.